Fire in Mom’s house
There is always something going on! Today we had a fire ! Gas heater woke up Peter with a strange noise because was already on fire! Bree ran to us, we saw smoke coming out of the house! It was terrifying ! We called fire brigade but before they came Marco put the fire down! If not him I believe house would be at least half gone.
Od samego rana z dom wydobywają się kłęby dymu, piecyk w ogniu, Bree i Peter zacadzeni! Ja trzęsę się próbując zadzwonić z telefonów leżących na stole po straż pożarną, ale gdzie tam, mało, że nie znam telefonu, to telefony mają hasła których też nie znam…a mój telefon pod poduszką chyba jeszcze śpi. Wreszcie stary domowy tel – nie miał kodu:) Dodzwoniłam się nawet, ale nie było i dalej prościej, bo pierwsze pytanie o ulicę wydało mi się problematyczne. Mamy tak jakby ulicę, niby jest nazwa, ale nikt jej nie zna, wiec jak ma nas znależć straż. Tabliczki z ulicą też nie ma, więc tłumaczę zawzięcie i dokładnie myląc co raz prawo z lewo… Marco stoi przy piecyku zadając milion trudnych pytań, gdzie rozłączyć prąd z domu a gaz? Nie wiem czy ja to wiem? Wiem, ale na spokojnie a nie tak jak piecyk w ogniu…. Korki, wyłączniki, przełączniki, kurki, zawory – czy ja powinnam w ogóle to wiedzieć?? Płomienie buchają a Marco z Bree polewają je wodą… Czy piecyk gazowy w ogniu należy polewać wodą? Tego też nie jestem pewna. Ogień się coraz bucha. W końcu udało się, dom zalany, ale cały. Wszyscy wychodzimy tusząc się, kaszląc i zastanawiając czy zatruliśmy się oparami czadu…A Straży nie ma, cóż myślę jak się mieszka na ulicy, która niby jest i nie jest to i co chcieć. Idziemy na kawę do naszego domu, słyszymy w oddali syreny, oddaliły się, to jeszcze im parę minut zajmie, żeby trafić, dopijemy kawę:) W końcu jak w filmie, dwa wozy na syrenach, strażacy w maskach wbiegają, robią pomiary i w domu i na nas. Sprawdzają wszystko a Robin niezmordowanie nosi im patyk do rzucania, bo przecież nie mają aż tyle roboty, żeby nie mogli porzucać psu patyka. A Lili przespała to wszystko – dobry ma dziecko sen…
Biedna Bree i Peter takie przygody w Polsce, staraliśmy się ich ugościć a wyszło jak wyszło…
Dzieci zawsze szczęśliwe, zajęte sobą piaskiem, pączkami i zabawą w chowanego a ja do teraz nie mogę dojść do siebie. Muszę być bardziej jak dzieci!